Rodzina spędzała wakacje w Nowym Dworze Gdańskim. Jak podaje dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Nowym Dworze Gdańskim, ich urlop trwał już kilka dni, gdy okazało się, że syn małżeństwa miał w Krakowie kontakt z księdzem, u którego potwierdzono zakażenie koronawirusem.
Małopolski sanepid poinformował o tym pomorski oddział, a jego pracownicy udali się w poniedziałek do ośrodka, w którym przebywała rodzina, by przekazać im nakaz odbycia kwarantanny.
Jednak, ku zaskoczeniu inspektorów, rodzina odmówiła i stwierdziła, że zostaje na wakacjach. – Zaczęli podważać zarówno nasze działania, jak i ustalenia sanepidu krakowskiego, twierdząc, że chłopiec stał od księdza daleko, że nie widzą podstaw do kwarantanny, a my jako inspekcja sanitarna psujemy im urlop – opowiada nam Tomasz Bojar-Fijałkowski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Nowym Dworze Gdańskim.
Jak podaje dyrektor, matka chłopca miała stwierdzić, że jej „urlopu nikt nie wróci” i działania służb niszczą jej spokój psychiczny. Odmówiła przyjęcia pisma i powrotu do domu w Krakowie. – Nie było z nią żadnej dyskusji – dodaje dyrektor sanepidu w Nowym Dworze Gdańskim.
Inspektor chciał więc wystawić decyzję, która narzuciłaby rodzinie miejsce odbycia kwarantanny wyznaczone przez wojewodę, ale i tu pojawił się problem, bo, jak mówi, kobieta odmówiła podania jakichkolwiek danych osobowych członków rodziny.
- Konieczna była interwencja policji – mówi Fijałkowski. Jednak, jak twierdzą urzędnicy, we wtorek rodzina cały dzień spędziła poza ośrodkiem i niemożliwe było przekazanie im decyzji. Udało się to dopiero w środę.