O 4:00 rano 25 stycznia 1945 r. wszystkich więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof wezwano na plac apelowy. Zapadła decyzja o ewakuacji. W przeciągu kilku godzin Niemcy zaczęli pośpiesznie formować kolumny liczące po ok. 1600 osób. Opuszczającym obóz rozdano przed wymarszem niewielką liczbę odzieży, koce - w większości zniszczone - oraz prowiant składający się z 500 gram chleba i ok. 120 g. marmolady lub topionego sera. Większość z wygłodniałych więźniów zjadła otrzymaną żywność jeszcze zanim wyruszyła w drogę. Przemarznięci i wycieńczeni pokonywali dziennie trasę licząca ponad 20 km, brnąc w śnieżnych zaspach i przy przekraczającym niekiedy minus 20 stopni mrozie. Nawet więźniowie, którzy opuścili obóz w stosunkowo dobrej kondycji fizycznej nie byli w stanie sprostać temu morderczemu marszowi. Dla blisko 17 000 z nich ewakuacja lądowa KL Stutthof była ich ostatnią „podróżą” życia.
W tym roku obchodzimy 77. rocznicę ewakuacji lądowej więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof. Od 1995 r. Muzeum Stutthof w Sztutowie wspólnie z Archidiecezją Gdańską organizuje specjalne spotkanie i Mszę świętą w intencji ofiar KL Stutthof. Przez wiele lat był to czas rozmów z byłymi więźniami , spotkań z ich rodzinami i młodzieżą. Tradycją było wspólne dzielenie się opłatkiem w refektarzu Seminarium Duchownego w Oliwie. Niestety obecna sytuacja epidemiczna, już po raz drugi powoduje, że musimy zmienić nasze plany. W tym roku, podobnie jak w poprzednim 25 stycznia (wtorek) o godzinie 13:00 odbędzie się tylko Msza Święta, która celebrowana będzie w Archikatedrze Oliwskiej.
Marsz Śmierci więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof uznawany jest za jedną z najtragiczniejszych kart w jego historii. Na wieść o zbliżającym się froncie władze obozowe podjęły decyzję o ewakuacji. Datę wyznaczono na 25 stycznia 1945 r. Wzięło w niej udział ponad 11 000 więźniów z obozu głównego oraz kilkanaście tysięcy więźniów z podobozów. Wskutek wycieńczenia, głodu, chorób, zimna oraz mordów życie straciło ok. 17 000 osób.
Tak traumatyczna drogę w Marszu Śmierci wspomina francuski więzień KL Stutthof Jean Maitre:
„Wyruszyliśmy ustawieni w kolumny. Na każdą z kolumn składał się stan liczebny dwóch bloków (było nas więc w kolumnie 1500 więźniów). Był to 25 stycznia 1945 r. Szliśmy w strasznej zawierusze brnąc po kolana w śniegu.
Robiliśmy w ten sposób od 25 do 30 km dziennie. […] Przed wymarszem dano nam kawałek chleba. Maszerowaliśmy tak przez trzy dni, zanim dano nam coś innego do zjedzenia. Zatrzymaliśmy się czwartego dnia i dali nam do zjedzenia pół litra zupy. Nazajutrz ruszyliśmy dalej przy mrozie 35°. […]
Wtedy właśnie zacząłem zauważać skutki zmęczenia, głodu i zimna. Towarzysze padali wzdłuż całej trasy, a wszyscy ci, którzy nie zdołali się podnieść do chwili, gdy mijał ich koniec kolumny, byli zabijani przez uzbrojonych w karabiny esesmanów z tylnej straży. Iluż to towarzyszy zmarło w ten sposób nie wiem, ale na pewno dwie trzecie naszej kolumny. Przypominam sobie, jak wraz z innym więźniem ciągnęliśmy przez kilka kilometrów młodego Paryżanina. Nakazał on nam jednak, abyśmy go zostawili, tłumacząc, że nasza pomoc na nic mu się nie zda, a jedynie sami zginiemy, jak i on. Z bólem serca musieliśmy go opuścić. Oddalając się usłyszeliśmy jedynie za sobą salwę, która go powaliła”.
Niezwykłą odwagą i ofiarnością wykazała się również ludność kaszubska, która wszelkimi możliwymi sposobami starała się nieść pomoc więźniom. Leon Pawłowicz w swoich wspomnieniach pisał:
Wchodziliśmy na ziemię Kaszubów. Odważni i dzielni to ludzie. Księża z ambon ogłaszali, że zbliżają się kolumny więźniów ze Stutthofu. Apelowali, aby Kaszubi na drogach, na postojach przygotowywali ciepły posiłek, zupę, mleko, kawę, a nawet gorącą herbatę. Byle ciepła. Ziemniaki, chleb. Kto co może. Kaszubki nie były głuche na apel księży, którzy nawoływali:
- Stutthof idzie. Stutthof idzie.
Docelowym miejscem przybycia więźniów KL Stutthof były niemieckie obozy Służby Pracy położone na terenie dzisiejszego powiatu lęborskiego w miejscowościach: Gęś, Krępa Kaszubska, Nawcz, Łówcz, Gniewino, Toliszczek i Tawęcino. Ocalali z Marszu Śmierci więźniowie dotarli do nich po około 11 dniach marszu i pokonaniu trasy 120-170 km. Oswobodziła ich na przełomie lutego i marca 1945 r. Armia Czerwona. Pozostali w KL Stutthof więźniowie, na wolność musieli czekać do 9 maja 1945 r.