Pontonem po Tudze. Mieszkańcy: To nie jest ratunek przed powodzią
Kilka gałęzi mniej, trochę wyciętej roślinności – i ani kroku dalej w stronę realnej ochrony przed powodzią. Tak mieszkańcy Nowego Dworu Gdańskiego komentują działania Wód Polskich na rzece Tudze. Ich zdaniem przeprawa pontonem i symboliczne prace po ostatniej nawałnicy to tylko pokazówka, która nie uchroni Żuław przed kolejną wielką wodą.
Na facebookowym profilu Wód Polskich pojawił się dziś wpis informujący o prowadzonych działaniach na rzece Tudze w Nowym Dworze Gdańskim. Jak czytamy w komunikacie, z pontonu usuwano nadmiar roślinności blokującej swobodny przepływ wody oraz przycinano gałęzie powalonego drzewa po nawałnicy z 28 lipca. Ze względu na rozmiar pnia zapowiedziano konieczność wsparcia dodatkowych służb i wspólne działania w najbliższym czasie.
Wody Polskie zapewniają, że w akcji biorą udział zespoły Nadzoru Wodnego z Nowego Dworu Gdańskiego i Malborka, a celem jest poprawa bezpieczeństwa hydrologicznego i estetyki miejskiego odcinka rzeki.
Jednak mieszkańcy i lokalni społecznicy nie kryją rozczarowania efektami tych działań. Po sprawdzeniu stanu rzeki trudno dostrzec realne rezultaty. – To jakieś żarty. Po ostatnim zagrożeniu powodziowym i podtopieniach nie wystarczy przepłynąć się pontonem i zrobić kilka zdjęć. Kolejnego deszczu nawalnego Żuławy mogą już nie przetrwać – komentują.
Apelują też o zdecydowane kroki. – Jeśli faktycznie nie ma pieniędzy na większe prace niż te prowadzone z pontonu, trzeba pojechać do Warszawy i powiedzieć rządzącym, w jakiej jesteśmy sytuacji. Tu chodzi o bezpieczeństwo całego regionu – podkreślają.
Bez gruntownego oczyszczenia i udrożnienia całego biegu Tugi, zwłaszcza na odcinkach poza centrum miasta, ryzyko kolejnych podtopień i strat pozostanie realnym zagrożeniem dla mieszkańców Żuław.
Pontonem po Tudze. Mieszkańcy: To nie jest ratunek przed powodzią
Na zamieszczonych zdjęciach widać ekipę na pontonie, która usuwa część roślinności z nurtu oraz przycina gałęzie powalonego drzewa po ostatniej nawałnicy. Zapowiedziano także, że duży pień zostanie usunięty we współpracy z innymi służbami w późniejszym terminie.
Problem w tym, że – jak mówią mieszkańcy – od strony realnej ochrony przeciwpowodziowej niewiele się zmieniło.
– Po tym, co widziałam, trudno mówić o jakichkolwiek efektach. To są jakieś żarty. Po ostatnich podtopieniach i zagrożeniu powodziowym trzeba działać zdecydowanie, a nie przepływać się pontonem i robić zdjęcia – komentuje jedna z mieszkanek.
Żuławy są jednym z najbardziej zagrożonych powodziami terenów w Polsce. Każdy kolejny deszcz nawalny może przynieść katastrofalne skutki. Dlatego mieszkańcy oczekują od Wód Polskich i rządu realnych, systemowych działań.
– Jeśli naprawdę nie ma pieniędzy na większe prace niż te prowadzone z pontonu, to czas pojechać do Warszawy i powiedzieć wprost, jak wygląda sytuacja. Tu chodzi o bezpieczeństwo ludzi i ich dobytku – słyszymy w rozmowach.
Dopóki koryto Tugi – zwłaszcza między Nowym Dworem Gdańskim a Nowym Stawem – nie zostanie gruntownie oczyszczone i udrożnione, zagrożenie pozostanie. Zdaniem mieszkańców obecne tempo i zakres prac nie wystarczą, by Żuławy przetrwały kolejne ulewy.